Dziś (8 kwietnia) mija 96 lat od katastrofy kolejowej pod Rzezawą, na trasie Kraków-Tarnów. Tego dnia w 1926 roku pociąg pospieszny nr 204 ze Lwowa do Krakowa o godzinie 23:40 wykoleił się i stoczył z siedmiometrowego nasypu do bagiennego stawu. Przyczyną katastrofy było odkręcenie od podkładów jednej z szyn. Z 173 pasażerów i 7 członków obsługi pociągu nikt nie zginął, 27 osób zostało rannych, w tym 3 ciężko.
Według śledztwa prowadzonego najpierw przez policję krakowską a później przez Ministerstwo Komunikacji, parowóz z tendrem, o łącznej wadze około 100 ton, jadący z szybkością 77 km/h, zszedł z toru, przejechał po podkładach 130 metrów i stoczył się po skarpie do bagna położonego około 7 metrów poniżej nasypu. Spadając obrócił się o 360 stopni wokół swojej podłużnej osi i zatrzymał się w trzęsawisku kołami w dół a kominem do góry, zanurzony w bagnie na głębokość ponad półtora metra, to jest na prawie całą średnicę kół. Załoga parowozu (maszynista i dwóch palaczy) nie wypadła z budki i nie doznała żadnych obrażeń.

Na nasyp przewróciły się trzy wagony: służbowy, pocztowy i pasażerski trzeciej klasy. Następnie trzy wagony osobowe wykoleiły się ale nie przewróciły, a ostatni wagon pozostał na szynach.
Bezpośrednią przyczyną katastrofy było usunięcie śrub łączących szyny z podkładami i ze sobą. Sprawcy wygięli obluzowaną szynę w lewo (patrząc w kierunku jazdy) na kilkadziesiąt metrów przed mostem kolejowym. Gdyby wykolejenie nastąpiło na moście skutki katastrofy byłyby znacznie poważniejsze. Na szczęście większa część pociągu przejechała przez most po podkładach i ostateczne wykolejenie nastąpiło w chwili, gdy przedostatni wagon był na moście.
Około godziny 4 nad ranem 9 kwietnia na miejsce katastrofy dotarł specjalny pociąg sanitarny, który zabrał rannych do Krakowa. Nieco później przyjechał pociąg ratunkowy wyposażony w dźwig. Ze względu na warunki terenowe usuwanie wykolejonego pociągu trwało prawie 2 tygodnie. W tym czasie ruch pociągów odbywał się po jednym torze.

Zatrzymano dwie osoby pod zarzutem spowodowania katastrofy i kradzieży z rozbitych wagonów. Byli to Franciszek Kargol (według innych źródeł: Kargul) i Jan Wołek, obaj uprzednio karani za obrabowywanie wagonów pocztowych. Ten pierwszy pracował jako robotnik torowy, miał więc dostęp do odpowiednich narzędzi i wprawę w ich używaniu. Niestety nie udało mi się znaleźć informacji o przebiegu i wyniku ich procesu sądowego.

Na szczęście więcej strachu niż krzywdy ! 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No właśnie…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Byli, są i będą chyba zawsze amatorzy śrub kolejowych, linii telefonicznych, kabli, itp. No, cóż…
PolubieniePolubienie
W tamtych latach okradano głównie wagony pocztowe czy bagażowe. Pod Rzezawą złodzieje korzystali z zamieszania i ciemności i brali co popadło z wagonów pasażerskich. Śruby i łubki do łączenia szyn znaleziono na miejscu wypadku, więc nie chodziło o złom
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Who would do such a thing ??? Thanks for this sad story.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
There were quite a few train robberies in 1925-26 in Poland.
PolubieniePolubienie
Złodzieje bez wyobraźni, więc zabrali dla kilku złotych zdrowie i życie ludzi. Brr
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba